Strona:Nowe poezye Ernesta Bulawy.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wtem bije północ rdzawo,
On zerwał się, ja z nim,
Muszę iść! nie mam klucza,
Spią wszyscy w domu mym!

Nie odprowadzaj mnie dziś
Wicher deszczami gna,
Właśnie dlatego pójdę!
A jemu błysła łza…

Idziemy ulicami
Pod ramię w równy krok,
Księżyc goni chmurami
W ciemnościach ginie wzrok…

Idziem długo, bez końca,
Ulice giną mi,
Rozmawiamy ze śmiechem,
Tak się wyraźnie śni…

Biedne twoje łapięta
Jakże mocno spierzchnięte,
Schowaj je do kieszeni…
Patrz! wody lekko ścięte…

Mijamy Café Greko,
Muzyki słychać głos,
Czy grają Pifferrary?
O! biedny grajków los!..