Strona:Nowe poezye Ernesta Bulawy.djvu/074

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz bądź namiętna! i pal się do końca,
Jeżeli kochasz — to kochaj bez granic,
Szałem twych skrzydeł tam! w ideał słońca
Żegluj — prócz prawdy, wszystko tutaj za nic!..

Marny świat!.. ludzkość tak zrobiona cała
I nie dbaj o to co rzekną o tobie,
Na syki wrogów głucha bądź w żałobie!
Nie dbaj! nie warta kulfona ich chwała!..

Dziś kamieniują, jutro bałwochwalą…
I po gaśnięciu, a nie po świeceniu
Znają tu słońce — a daleką falą
Ideał sunie się w osamotnieniu!...

Łańcuch Kolumba i czarę Sokrata
Koronę cierni miej w skarbcu pamiątek,
Posąg się kończy, w fałdach jasna szata
Spada na kształty — jak życia początek…

O Psyche! kocham cię dla twej miłości,
Dla twego w sztuce bez końca wytrwania,
Posąg skończony — patrzy ku przyszłości,
Motyl na ramię zleciał… skrzydło skłania…

Lecz dłuto z słabej ręki się wysuwa
Już anioł znany, rzeźbiarza przyzywa,
Chwieje się — pada — ale Psyche czuwa
I nad nim schyla się — cudownie żywa!