Runęła krwawa tyranów potęga
Po koniec świata od ludów przeklęta,
Zdaleka więźniów wraca wolność święta,
Do ich rydwanów, sam się lud zaprzęga!
Wracają więźnie i stare i młode,
Z krzykiem radości bieżą żony, matki,
We łzach ściskają starce siwobrode
Przez lata męki ich, podrosłe dziatki!
A tylko jedna co dzień szła niewiasta
Ku bramie którą więźniów przywożono,
Z każdej ich strony wieziono do miasta
Tylko jednego nigdy — nie wieziono!
O! wszystkich, blada z radością witała
Tylko nie tego którego czekała…
I śni śród ciemnej nocy we łzach blada,
W modlitwie ręce łamie, targa włosy,
Aż oknem blady promień światła wpada,
W łańcuchach staje, z brodą — więzień bosy —
Tylko po oczu dobroci poznała
Tylko po jego uśmiechu anielskim
Tego — co niegdyś tak bardzo kochała
Nim ją pożegnał w domu rodzicielskim —