Strona:Nowe poezye Ernesta Bulawy.djvu/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy prawdy dzień zbliża
    W swych fałszów przemocy
Dziś krzyżak bez krzyża,
    Aż z Dawida procy

Runie z chwały gór
    Trupami spiętrzonych!..
Z Zygmuntowskich sfór
Oberwaniec! onych
    Zasad, z mieczem rdzawym,
    Gdzie siła przed prawem!..

Tocz się fortuny kulo, wstecz idąca,
Kołysz despotów, zasłaniaj blask słońca,
Niech się zlatują na puszczyków rady
Ty ich wśród świata kołysz maskarady,
Zatocz się w otchłań szyderstwa ze szczytu;
Z twego rydwanu pod ciszą błękitu
Zostaną straszne okruchy w nicości
Jak z mamuta — kości!

A na rydwanu twego miejscu siędzie
    Ciche narodów sumienie!..
Nić wieków przyszłych, z przeszłości wyprzędzie
    Aż zejdzie słońce, na czas i przestrzenie!