Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Podczas uczty zawiązała się rozmowa o Aladynie.
Zdziwił się nieznajomy, że Aladyn, będąc już młodzieńcem nie znał żadnego fachu i był tylko dla matki ciężarem.
O, on na to nie pozwoli — mówił do Aladyna. Musi jego bratanek zająć się czemkolwiek.
I zaproponował mu stanowisko kupca materji, obiecując dostarczyć Aladynowi towarów i opłacić sklep w śródmieściu.
Aladyn z chęcią się na to zgodził. Zdawało mu się, że robota w sklepie żadna, że siedzieć będzie i próżnować do woli.
Matka unosiła się nad wspaniałomyślnością owego stryja, Aladyn się radował i czuli się oboje nad wyraz szczęśliwi.
Po odejściu gościa, który znów obdarzył swą bratowę kilku sztukami złota i tysiącami obietnic, długo w nocy matka i syn nie mogli usnąć, myśląc nad opieką z zaświatów, która biedę ich ciężką zamieniała w dobrobyt i beztroskę.
Na drugi dzień rano przyszedł znów egipski krewny i zabrawszy Aladyna, zaprowadził do najlepszego krawca, u którego zakupił dla niego bardzo bogate ubranie