wych po takiem ciągłem tułaniu się i zabieganiu o grosz, na to, żebym odpoczął?
— Czy nie zarobiłem ciężko na to, co posiadam i czy będziesz jeszcze mówił, że bez zasługi używam dobra?
Zyndbad tragarz ucałował rękę swego dobroczyńcy i przepraszał za swój błąd, mówiąc:
Wobec niebezpieczeństw i trudów, jakie przenosiłeś panie, moje życie i praca są dzieciństwem i wstyd mi wypowiedzianych przezemnie słów.
Ty panie, zdobyłeś wszystko to, co masz, długą i uciążliwą pracą i pańska szlachetność robi ze swego bogactwa użytek jak najlepszy.
Oby Bóg dał Panu siły i zdrowie i długie, długie życie... Zasłużył Pan na to, żeby go błogosławiono i szanowano.
A ja codzień modlić się za pana będę.
Pan domu, jak zwykle ofiarował mu woreczek ze złotem, prosząc, aby przestał być tragarzem, lecz aby codziennie przychodził do niego, na obiad, gdyż przywykł
Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/169
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.