Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zaprowadzony przed króla, pokłoniłem się indyjskim obyczajem nizko do samej ziemi, a nawet ucałowałem ziemię.
Król kazał mi powstać i poprosił mnie, abym zajął obok niego miejsce i opowiedział moją historję ze wszystkiemi szczegółami.
Słuchał z ogromnem zaciekawieniem i znalazł historję moją tak dziwną i niebywałą, że kazał swemu nadwornemu sekretarzowi ją opisać i do aktów królewskich dołączyć.
Potem proszono mnie, żebym towary swoje królowi przedstawił.
Przedstawiłem mu wszystkie i zachwycano się najbardziej szmaragdami i rubinami, które nagromadzone miałem do handlu.
Wiele z moich klejnotów przewyższały te, które znajdowały się w skarbcu królewskim.
Widząc zachwyt króla i otaczających go dworzan, odezwałem się do niego:
— Królu, nietylko moją osobą niegodną, ale i wszystkiemi memi towarami możesz rozporządzać, wszystkie te klejnoty możesz sobie zabrać do skarbca.
Król uśmiechnął się łaskawie i rzekł: