Strona:Nowe baśnie z 1001 nocy.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i podarowała jej piękny sznur drogocennych pereł na pamiątkę.
Zaledwie wyszła z domu Fatymy, wbiegła do domu, porwała swe dzieciątko i uniosła się w powietrze...
Na krzyki rozpaczającej matki odpowiedziała tylko: — Jadę na wyspę Waak, jeśli mnie mąż kocha, niech tam szuka, tęskno mi za rodziną, więc odchodzę!..
Nie widziano jej więcej, tak szybko uniosła się w powietrze i tak prędko odleciała od ludzkiego wzroku...
Biedna matka! co wycierpieć musiała myśląc, że swemu ukochanemu synowi taką wyrządziła krzywdę...
O, jakżeż żałowała, że uległa prośbom synowej i dała jej zasłonę!..
Wrócił Azem stęskniony do cudnej swej małżonki i synka, ale cóż go za widok uderzył!
Matka wydawała okrzyki rozpaczy, kołyska pusta, żony niema!
Zrozumiał co się stało, po opowiedzeniu przez matkę całej historji, nie robił jej bynajmniej wymówek, boć takie musiało być przeznaczenie, lecz czemprędzej zaczął się z powrotem wybierać do swych opiekunek