Strona:Noc letnia.djvu/063

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ność osiadła na jego twarzy — i przycisnął dziewicę do piersi: «Tym pocałunkiem skazuję cię na śmierć — kto pierwszy dotknął liców twoich a imienia niezdołał ci wraz z tchnieniem ust przelać, z tego ręki zginiesz! — Nie w innéj myśli szedłem siostro do ciebie — ale kiedym cię ujrzał, pokusa szczęścia mnie uwiodła — Daruj! potem gdym osłabł wśród marzeń, strach słabego ogarnął — przebacz mi! Teraz pokusa i strach odeszły na zawsze — teraz módlmy się — bo razem ztąd odlecić musiemy!»


«Nie!... ty zostań, by przewodzić ludowi twojemu — Ja w czyscu czekać będę na ciebie, cierpliwa i tęskna — Rzucaj tylko czasem tam kędy mnie pochowają, pióro z hełmu lub pierścień z kolczugi — Grabarz spostrzeże się z rana i powie: ktoś był tu w nocy, jeszcze ktoś pamięta