Strona:Nikołaj Gogol - Portret.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Rzekłszy to, zamiast iść do domu, poszedł w całkiem przeciwną stronę, nie zdając sobie z tego sprawy. Po drodze trącił go brudny kominiarz i poczernił mu całe ramię, pełny szaflik wapna wysypał mu się na głowę z wierzchu budującego się domu On zaś nic nie zauważył i dopiero, gdy natknął się na stróża nocnego, który postawiwszy obok halabardę wytrząsał z rożka tabakę na kułak, wówczas dopiero trochę się ocknął i to jedynie dlatego, że stróż powiedział: — Czego leziesz naprost pyska? czy nie masz to — tretuara? — To zwróciło jego uwagę i skierowało go do domu. Tam dopiero, ujrzawszy swoją sytuację w jasnem i rzeczywistem świetle zaczął skupiać myśli, rozmawiać z sobą, nie półsłówkami już, ale rozsądnie i otwarcie niby z rozumnym przyjacielem, — z którym można mówić o najbliższych i nadserdeczniejszych sprawach.
Nie, rzekł Akakij Akakjewicz „teraz nie można dogadać się z Piotrowiczem; teraz on tego... żona widać wytłukła go. Ale oto, pójdę lepiej do niego w niedzielę zrana; po sobocie będzie zezował i zaspany musi się otrzeźwić, żona mu nie da pieniędzy, a wówczas ja mu czterdziestówkę tego do ręki — będzie wtedy rozmowniejszy i płaszcz tego tam... Roztrzygnąwszy sprawę w ten sposób, Akakij Akakjewicz nabrał odwagi i doczekał się pierwszej niedzieli. Ujrzawszy zdaleka, że żona Piotrowicza wyszła dokądś z domu, poszedł wprost do niego. Piotrowicz rzeczywiście po sobocie silniej zezował, gło-