Przejdź do zawartości

Strona:Nikołaj Gogol - Obrazki z życia.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gach; a gdyby nie nadbiegli zaraz woźni, aby go podtrzymać, byłby upadł na podłogę; wyniesiono go prawie martwego.
A wysoka figura, zadowolona, że efekt ten był większy, niż się nawet spodziewał, i cały upojony myślą, że słowa jego mogą nawet człowieka pozbawić zmysłów, spojrzał z ukosa na przyjaciela, pragnąc wymiarkować, jak się mu ta scena wydała i nie bez satysfakcyi dostrzegł, że przyjaciel miał bardzo nieokreśloną minę i sam zaczynał nawet strach uczuwać.
Jak Akakij Akakijewicz zeszedł po schodach, kiedy wypadł na ulicę, tego już wcale nie pamiętał. Nie czuł rąk ani nóg: nigdy w życiu nie był jeszcze tak zgromionym przez generała, i to jeszcze nie swego naczelnika. W zawieję i szarugę, szalejącą na ulicy, szedł z otwartemi ustami, zbaczając wciąż z trotuaru; wiatr petersburskim zwyczajem dął nań ze wszystkich czterech stron, ze wszystkich zaułków. Zawiało mu też zaraz gardło i gdy znalazł się w domu, nie zdołał ani słowa przemówić; zapuchnięty położył się do łóżka.
Tak niekiedy potężnem bywa należyte skarcenie.
Na drugi dzień dostał silnej gorączki. Dzięki szlachetnemu współdziałaniu klimatu petersburskiego, choroba rozwinęła się szybciej, niż się tego można było spodziewać, a wezwany lekarz, pomacawszy puls, zapisał jeno kataplazmy, jedynie tylko dlatego, aby chory nie pozostał bez dobroczynnej pomocy medycyny, zresztą przepowiedział mu w półtorej doby stanowcze kaput[1]; poczem zwróciwszy się do gospodyni rzekł:
— „A wy, matko, nie traćcie napróżno czasu i obstalujcie mu zaraz sosnową trumnę, dębowa bowiem byłaby za droga!“

Czy Akakij Akakijewicz słyszał ten wyrok na siebie wyrzeczony, a jeśli słyszał, czy słowa te sprawiły na nim wstrząsające wrażenie, czy żałował swego nędznego życia — nie wiadomo, ciągle bowiem bredził, leżąc w gorączce. Bezustannie miał widzenia, jedno dziwniejsze od drugiego: raz widział Piotrowicza i zamawiał u niego płaszcz z jakiemiś sidłami na złodziei, którzy wciąż przywidywali mu się pod łóżkiem, tak że co chwila przywoływał gospodynią, aby wydostała jednego ze

  1. stanowcze kaput = niepremiennyj kaput (od łać. słowa caput = głowa) = nieodwołalny zgon.