Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy podania i obrazki historyczne 12 - Sobieski.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

et Deus vicit« — t. j.: Przyszedłem, zobaczyłem, a Bóg zwyciężył.
Szablę i strzemię wielkiego wezyra już bez listu odesłał do Krakowa, — więcej one powiedzą od słów najwymowniejszych.
Nazajutrz zwycięzcy wjechali do Wiednia. Ponieważ wszystkie przejścia były zatarasowane, więc wpuszczono ich małą furtką, zamienioną tymczasem na tryumfalną bramę. Wiedeńczycy wylegli tłumnie na ulice, zielonością i kwiatami usypali przed nimi drogę, cisnęli się do króla, całowali w uniesieniu jego szaty, kobiety podnosiły dzieci, aby go widzieć mogły, — ale okrzyków głośnych zabroniono, gdyż te ubliżałyby cesarzowi.
Przybył wreszcie i cesarz. Dla uniknienia zbyt wielkiego ceremonjału urządzono spotkanie obu monarchów w polu.
Zbliżali się ku sobie konno, otoczeni świtą, obaj z nakrytemi głowami, i żaden nie miał zamiaru uchylić pierwszy kapelusza: cesarz bał się tym czynem uchybić swojej godności, — Sobieski nie uważał, aby to było jego obowiązkiem. Dopiero kiedy konie prawie zetknęły się łbami, obaj podnieśli ręce i jednocześnie odsłonili głowy.
Wybełkotał Leopold kilka słów podzięki, na które król odpowiedział obojętnie, i rozstali się zimno, jak ludzie sobie obcy.
Lecz w sercu Sobieskiego pozostała gorycz. Spełnił czyn wielki przez poczucie obowiązku, jako chrześcijanin i obrońca wiary, — nie szukał w nim korzyści, bo gdyby mu o nią chodziło, przyjąłby propozycje króla francuskiego, — należy