ważniejsza. Tamci spełnili swoje i może straceni, tu budować należy gmach przyszłości.
Budować, ochraniać i tworzyć. Rozumieją to wszyscy i pracują cicho, poważnie, w milczeniu.
Rząd jest baczny i czujny, lecz nie dziki. Chłopów uwłaszczono jeszcze przed rokiem 30-ym (1823) i kraj zyskał obywateli, których tylko wychować trzeba. Rząd daje szkołę, trzeba w niej bronić polskości. Trzeba czuwać nad duchem narodu.
Czuwają nad nim najgorętsze serca, najrozumniejsze głowy. Nie orężem tu walczyć — zbyt nierówne siły! ale pracą, nauką, pracą. Wierzą, że światło i praca zwycięży.
Przyjaciel Szczanieckiej, doktór Karol Marcinkowski, chce wznieść w Poznaniu twierdzę: gniazdo polskie.
Gdzież ma się udać Polak, który tu przybędzie szukać braci, a nie zna miasta? Gdzie skupić się, rozniecić to jasne ognisko, coby zdaleka wskazywało drogę, świeciło i ogrzewało?
Polacy potrzebują tu wspólnego dachu, gdzieby ich każdy znalazł, gdzieby dla każdego było polskie schronienie, gdzieby się mógł dowiedzieć, co i jak ma czynić. I na poznańskim rynku rośnie z fundamentów gmach obszerny i mocno zbudowany: Bazar polski. To niby ta maleńka piędź ziemi nasza własna. Tu przyjezdny zatrzyma się u swoich, tu znajdzie polskie sklepy, tu mu Polak towar sprzeda, tu najłatwiej porozumie się ze swymi, tu jest u siebie. Tu wydatki jego nie idą w ręce obcych, lecz wspierają mrówczą pracę dla przyszłości.
To wielkie dzieło, choć skromne napozór, stworzył człowiek ubogi, cichy. Własnych pieniędzy nie miał, dali inni, bo tam już wiedzą, że w jedności siła, i w pracy użytecznej dłoń sobie podają ludzie sprzecznych przekonań. Wiedzą, że cel ich jeden.
Oprócz Bazaru ten sam Marcinkowski zakłada Towarzystwo Pomocy Naukowej dla młodzieży i ubogich dzieci polskich. Możni dają pieniądze, a on pracę. I setki, tysiące dzieci najuboższych kształcą się podług zdolności na dzielnych synów swej ziemi.
Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 17 - Emigracja - Rok 1863.djvu/39
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.