Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 17 - Emigracja - Rok 1863.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nieskończenie smutną jest ziemia wygnania.

„Tam (w ojczyźnie) weselszy deptałem twoje trzęsawice, niż rubinowe morwy, złote ananasy“ — na obczyźnie — śpiewa Mickiewicz.

„Znaszli ten kraj, gdzie kwitną nad grobami piołuny? Gdzie niebo twarz błękitną w szare kryje całuny? Gdzie pole kośćmi siane, las szumi pieśń cmentarną, rzeki łzami wezbrane przez ziemię płyną czarną? — Kraj ten smutny, ubogi, ciągnie serce tułacze: on nad wszystko nam drogi: my z nim, on z nami płacze“... — skarży się Józef Ignacy Kraszewski, poeta i powieściopisarz, tułacz i wygnaniec, tęskniący do ziemi ojczystej.
Nie ujrzą jej, nie ujrzą więcej te tysiące.



Czasem jednakże powracają prochy.
Oto w tureckim Konstantynopolu tłum nieprzejrzany zaległ ulice i dachy, mimo chmurnego nieba i potoków deszczu, który spływa na ziemię niby łzy niebieskie.
To pogrzeb Mickiewicza. Tutaj umarł, lecz ciało jego tu nie spocznie: czarny karawan ciągnie para wołów, na nim trumna bez ozdób.
Tłum postępuje za nią: Polacy, Francuzi, Włosi, Grecy, Niemcy, Ormianie, Bułgarzy, Serbowie, Kroaci, Dalmaci, Bośniacy, Czarnogórcy — Turcy.
Poważnie, uroczyście brzmi marsz pogrzebowy, środkiem ulicy wojsko w dwóch szeregach, i ten orszak żałobny bez końca, bez końca.
Dokąd idą? — Do portu, skąd statek francuski zabierze ciało tymczasowo do Paryża, zanim spocznie w królewskich grobach na Wawelu w r. 1890.