Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 16 - Królestwo Polskie 1815-31.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A które, patrząc z boku, świecą się jak tęcza:
I widać w nich rdzę krwawą, iskry, ciemne plamy,
Ale ich okiem nawskroś przebić nie zdołamy,
Straciły przezroczystość, lecz widać po wierzchu,
Że leżały w wilgoci, w pustkach, w ziemi, w zmierzchu...

W miesiąc poszedłem znowu; myślałem, że zdoła
Rozpatrzyć się po świecie i pamięć przywoła.
Lecz tyle tysięcy dni był pod śledztwa próbą,
Tyle tysięcy nocy rozmawiał sam z sobą,
Tyle lat go badały mękami tyrany,
Tyle lat otaczały słuch mające ściany
A całą jego było obroną milczenie,
A całem towarzystwem jego były cienie, —
Że już się nie udało wesołemu miastu
Zgładzić w miesiąc naukę tych lat kilkunastu.
Słońce zda mu się szpiegiem, dzień donosicielem.
Domowi jego strażą, gość nieprzyjacielem.
Jeśli do jego domu przyjdzie kto nawiedzić,
Na trzask klamki on zaraz myśli: idą śledzić;
Odwraca się i głowę na ręku opiera:
Zdaje się, że przytomność, moc umysłu zbiera,
Ścina usta, by słowa same nie wypadły,
Oczy spuszcza, by szpiegi z oczu co nie zgadły.
Pytany, myśląc zawsze, że jest w swem więzieniu,
Ucieka w głąb pokoju i tam pada w cieniu,
Krzycząc zawsze dwa słowa: — Nic nie wiem, nie powiem! —
I te dwa słowa stały się jego przysłowiem.
I długo przed nim płacze na kolanach żona
I dziecko, nim on bojaźń i wstręt swój pokona.[1]


Adam Mickiewicz.

Tę prawdziwą historję o więźniu Cichockim opowiada wielki poeta Mickiewicz.


  1. Przypis własny Wikiźródeł Fragment dramatu Dziady, cz. III.