Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 15 - Królestwo Polskie po roku 1815.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale trzeba się zgłosić, podać swoje nazwisko i — przyjąć ten posiłek darowany.
Wielu z tego korzysta: to ogromna pomoc, — ale większość nie przyjdzie tutaj po jałmużnę.
W wielkiej sali stół stoi, — nie nakryty, lecz długi. W godzinie południowej staje się tu ludno, a cicho i posępnie.
Wchodzi jeden po drugim żołnierz z pod Grochowa, Ostrołęki, Woli, oddaje kartkę, siada, i przynoszą mu posiłek. Często nie miał nic w ustach od wczorajszego obiadu, a przecież z trudnością przełyka, co dali, on, żołnierz z pod Grochowa, Ostrołęki. Teraz żebrak: z jałmużny żyje.
Więc cicho w wielkiej sali, nikt nie mówi, wolałby każdy nie być tu widzianym, nawet przez towarzyszów tej niedoli.
I choć biedaków wielu — niewielu »pielgrzymów« korzysta z tego dobrodziejstwa, — większość woli głód cierpieć i umierać z głodu.

Lecz czy tak ma być zawsze? Czyż po to przybyliśmy tutaj, aby umrzeć? Nie chcemy zstąpić za życia do grobu, — zbierzmy się, radźmy, co robić? co począć?
Wszyscy żądają zebrań, chcą porozumienia, chcą obmyślić, jak mają postępować. Niektórzy domagają się sądu na winnych, chcą, aby wysłuchano ich oskarżeń.
I zbierają się coraz częściej, czasem pod »niebieskim namiotem«.
Wtedy powstaje gwar, skargi, zarzuty, pytania, złorzeczenia, groźby.