I sobie wziął nagrodę — naturalnie! tak każe sprawiedliwość. Został pierwszym konsulem Francji, na wzór konsulów rzymskich, którzy rządzili rzecząpospolitą. Naprawdę jest Francji panem.
(1806—1807).
Przez lat 12 dziwnym snem spała Warszawa pod rządami pruskimi, — spała chyba, gdy mogła śmiać się, bawić, szaleć, jakby nie czuła bólu, jakby zapomniała o minionej chwale i nie czuła nieszczęścia.
Bawiono się! — i czasem tylko w nocnej ciszy brzmiało echo pieśni legjonów:
Mówił ojciec do swej Basi, całej zapłakanej:
Słuchaj jeno, pono nasi biją w tarabany...
I umilkło zaraz, jakby przestraszone.
A potem znikał z domu syn, brat, albo ojciec, — niewiadomo, gdzie się podzieli.
Tam, het, daleko — biją w tarabany...
Aż nagle — co się stało? — Co się stało? Jakie twarze? jakie spojrzenia? O zabawie już nikt nie myśli, — i Niemiec nasłuchuje też uważnie, czy nie grzmią działa bitwy, bo tam — znów walka: — idzie Napoleon.
Napoleon? Przecież był pokój?