Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 14 - Kościuszko - Książę Józef.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w ciężkich chwilach; niechże ono zaradzi złemu. Było to już w roku 1789.
Zgromadzenie, złożone z duchowieństwa, szlachty i mieszczan, zaraz rozdzieliło się na dwa stronnictwa: jedni mówili: żeby zaradzić złemu, trzeba przedewszystkiem zmienić wszystkie prawa, ogłosić równość, wymierzyć wszystkim sprawiedliwość. Naród z równych obywateli złożony i długi wszystkie spłaci i jeszcze bogaty będzie, — tylko magnaci przestaną zbytkować i rozrzucać pieniądze.
Lecz na to możni zgodzić się nie chcieli: — niech wszystko pozostanie po dawnemu, a wy dajcie pieniądze — mówili do mieszczan. — Może coś tam za to od nas dostaniecie, co uznamy z królem za potrzebne dla was.
A najgorzej było, że król nie wiedział, kto ma słuszność: gdy słuchał mieszczan, im przyznawał rację, — gdy słuchał panów, im wierzył, a mieszczan lękał się, jak nieprzyjaciół.
Z mieszczanami trzymało jednak wielu szlachty, znaczna część duchowieństwa, wszyscy rozumni ludzie, — a król nie miał odwagi połączyć się z nimi.
Po długich targach stracili cierpliwość. Stracił ją i lud głodny, bo chleba w Paryżu zabrakło, przestraszony, bo wojsko król zaczął gromadzić, — trzeba wydrzeć, czego dać nie chcą.
Nieprzejrzany tłum ludu uderzył nagle na Bastylję, wymordował żołnierzy, zburzył mury, uwolnił więźniów. — Potem otoczył Wersal (królewski pałac pod Paryżem), i zażądał, by król z rodziną wrócił do stolicy. Trzeba było usłuchać: — tłum groźny, głodny, dziki — a wielki i potężny.