ławy i słuchają. Poseł cara Piotra czyta im warunki zgody:
1) Król ma usunąć z Polski wojska saskie.
Radość ogromna. Król się tego nie spodziewał!
2) Polska może mieć tylko 18 tysięcy wojska, Litwa 6 tysięcy.
Tem lepiej — pomyśleli — mniej będziemy płacić podatków.
Tem lepiej — pomyślał August. — Kraj bezbronny, przy pomocy Piotra zrobię z nim, co zechcę.
3) Polacy nie będą odtąd łączyć się w konfederację przeciw swemu królowi.
Hm, — pomyśleli — teraz trzeba słuchać, a potem — zobaczymy.
Doskonale! — pomyślał August — nie mają teraz prawa stawiać mi oporu zbrojno.
I rozjechali się zadowoleni. A kraj został rozbrojony jednem słowem mądrego i potężnego sąsiada, który umiał z naszej niezgody skorzystać.
August II odznaczał się niezwykła siłą: żelazo kruszył w ręku.
Razu pewnego koń, na którym jechał, zgubił podkowę. Król zatrzymał się przed pierwszą napotkaną kuźnią i kazał kowalowi podkuć swego wierzchowca.