Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 08 - Jagiellonowie.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zaskoczeni niebezpieczeństwem tak groźnem, Węgrzy przysyłają do Polski, zapraszając na tron młodego króla Władysława, bo pamiętają dobrze zwycięstwo pod Grunwaldem, znają męstwo Polaków i pragną z nimi zjednoczenia.
Nie zawiedli się wcale: — bohaterski młodzieniec przyjmuje koronę dlatego właśnie, by walczyć za wiarę; Polacy rozumieją, że to nie kłótnia zwaśnionych sąsiadów, ale sprawa chrześcijaństwa i bezpieczeństwo całej Europy. Dotąd żelaznym murem piersi swoich osłaniali ją przed tatarstwem, wobec nowego wroga tem większych potrzeba wysiłków.
I zaczęła się walka. Szczęśliwe zwycięstwa chwałą okryły skronie młodziutkiego króla, a w sercu jego powstał wielki płomień: Bóg mi szczęści, więc wybrał mię na swego rycerza, — służyć mu będę, dopóki tchu w piersiach, póki ramię oręż podźwignie.
Niepokonane dotąd zastępy tureckie cofają się i trwożą, tracą wiarę w siebie, — sułtan żąda pokoju. Pragnie go bardzo, bo ma i w domu kłopoty: powstanie podbitych ludów w Azji Mniejszej, może brak sił do walki, w której nie przewidywał takiego oporu. Trzeba się do niej lepiej przygotować, a tymczasem odpocząć.
Podaje bardzo korzystne warunki: zwraca ziemie, Serbom zabrane, do przyjaźni się zobowiązuje, zapewnia bezpieczeństwo granic.
Więc o cóż walczyć dalej? Wódz węgierski, Hunjady, oświadcza gotowość do zgody: poco prowadzić wojnę, skoro nic do niej nie zmusza? On gotów podpisać pokój.