Strona:Niewiadomska Cecylia - Legendy, podania i obrazki historyczne 05 - Łokietek.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cały, oburzyło zarówno kmieci, jak rycerzy; zbudziło się poczucie narodowe: — Co? Niemiec ma tu rządzić, w naszym kraju? panów nam ustanawiać? — Brońmy swego!
Spieszą na odsiecz szlachta i kmiece drużyny, nieliczne i zbyt słabe, by pokonać wroga, lecz dzięki im Łokietek wymknął się z pułapki, a na wolności da sobie już radę.
I tak się stało.
Poznał Kraków błąd swój po niewczasie: sprzymierzeńcy go opuścili, połączyli się z księciem, — większość mieszczan krakowskich odstąpiła wójta, z Łokietkiem się porozumiewa, — garstka tylko zapamiętałych chce bronić się do końca.
Zwyciężyć nie mogli, — groźny książę wjechał do miasta na czele zbrojnego zastępu, i zaczęły się sądy.
Sądu się domagali wojownicy księcia: oni przyszli tu stwierdzić, że gród Kraka niemieckim być nie może! — Podanie mówi, że kto nie umiał wypowiedzieć gładko: — soczewica, koło, młyn miele — tego skazywano na śmierć.
To jest tylko podanie: wyludniłby się Kraków, gdyby tak sądzono. Być może, iż przyparty gdzie do muru w walce, zginął niejeden Niemiec w taki sposób, ale sądy Łokietka, choć surowe, a nawet krwawe, bo innemi w owych czasach być nie mogły — nie były przecież okrutne. Nie myślał tępić Niemców, pożytecznych obywateli, lecz żartować nie umiał, a musiał ich przekonać, kto tu panem.
Ukarano przywódców buntu śmiercią dla przykładu, zdradzieckiemu wójtowi odebrano urząd,