Strona:Nietzsche - Tako rzecze Zaratustra.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

opuścił: bez winy jesteśmy wobec siebie w sprzeniewierzeniu swojem.
Aby mnie zabić, duszono was, ptaki śpiewające mej nadziei! Ku wam, umiłowaniu memu, padała zawsze strzała złośliwości, aby w nie serce trafić!
I trafiała przecie! Wyście to wszak byli zawsze mego serca miąższą, władaniem i obezwładnieniem mojem: dlatego też umrzeć musieliście za młodu — i nazbyt wcześnie!
W coś najboleśniej urażliwego ze wszystkiego, com posiadał, miotano strzały: wyście to byli, wy, których naskórek jest jako puch wrażliwy, lub jak ów uśmiech, co od jednego spojrzenia zamiera!
Lecz to słowo chcę wrogom swoim rzec: czemże są wszystkie morderstwa ludzkie wobec tego, coście mnie uczynili!
Rzecz gorszą uczyniliście mi, niźli wszystkie morderstwa ludzkie; rzecz niepowetowaną odebraliście mi: — wam to mówię, wrogowie moi!
Zamordowaliście mi mej młodości oblicza i umiłowane cuda! Rówieśników dziecięctwa odebraliście mi, te duchy, drogie pamięci mej! Dla ich uczczenia składam ten wieniec i klątwę tę.
Tę klątwę na wasze głowy, wrogowie moi! Wyście to wszak uczynili mą „wieczność“ kruchą, niczem glina, co pęka w mroźną noc! Zaledwie jak olśnienie boskich oczu nawiedziło mnie ono, — jak oka mgnienie!
Temi słowy mówiła raz w dobrą godzinę ma czystość: „boskiemi niechże mi będą wszystkie istoty“.
Wówczas opadliście mnie brudnymi upiory; och, dokądże pierzchła owa dobra godzina!
„Dnie wszystkie niech mi uświęcone będą“ — mawiała niegdyś mądrość mej młodości: zaprawdę, radosnej mądrości to mowa!
Lecz wówczas ukradliście mi, wrogowie, nie noce, aby je zaprzedać męce bezsennej: och, dokądże pierzchła owa mądrość radosna?