Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Każda więc bytność tych pań, czy to w Warszawie, Lwowie, czy na wsi, z powodu licznego koła znajomych i krewnych zamieniała się w cały szereg naprzód powitalnych, a następnie pożegnalnych obiadów, wieczorków, rautów, five-o’clock’ów lub majówek, stosownie do sezonu.
Właściwie olbrzymie kufry podróżne p. Skalskiej nie były nigdy zupełnie rozpakowane: albo gotowano się do drogi, albo wyładowywano z nich stosy sprawunków, paczek i paczuszek, a wszystko to miało być za bezcen kupione na jakiejś bajecznie taniej wyprzedaży.
Skalski zaś, który właśnie czuł wstręt nieprzezwyciężony do wszelkiej włóczęgi, a w spryt i rozumek praktyczny swej żony wierzył niezachwianie, uważał te wieczne podróże za szczyt macierzyńskiego poświęcenia, tak bowiem pani Antonina umiała to w pięknych barwach mężowi przedstawić, iż był wprost zdumionym i olśnionym jej nigdy niewyczerpaną pomysłowością.
Gdy u Horoszkiewiczów po kolacyi przeszli wszyscy do saloniku, Ela chciała odprowadzić stryja do jego pokoju, — lecz on, zwykle powolny na każde jej żądanie, oparł się temu stanowczo.
— Pójdę z wami — rzekł krótko; i wsunąwszy się w najciemniejszy kąt pokoju, siedział tam spokojnie, śledząc wciąż wzrokiem smukłą postać Zosi.
A ona, jakby zgadując jego życzenie, z właściwą sobie zalotną i pewną siebie minką za-