Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

porwać z nami!... Przyjechałam z prośbą do twego ojca i do ciebie; pomyśl tylko, co to będzie za rozkosz być na wsi i razem! Musimy uprosić tatusia, by pozwolił. Eluś! Eluś! jak będzie wesoło! — wybuchnęła rozradowana miłą nadzieją Zofia i poczęła gwałtownie ściskać przyjaciółkę.
Wszystkie młode panny mają zwyczaj objawiania radości gorącymi pocałunkami. Eliza i Zofia kochały się entuzyastycznie; parę lat, w przeciągu których uczęszczały razem na pensyę, zbliżyły je i tysiącem drobnych wspomnień złączyły z sobą. Nigdy jeszcze najlżejszy cień nie zamącił ich zgody, obie były głęboko przekonane, że jedna dla drugiej gotowaby chętnie w razie potrzeby narazić życie.
Było to nawet coś więcej, niż owa klasyczna przyjaźń dwóch naiwnych panienek, która mniej więcej w ten sposób się zaczyna: (Tłem jest balik lub raut nieodmiennie).
— Więc pani także lubi kolor niebieski? — mówi jedna. — Bo ja przepadam za niebieskim!...
— Ach, tak! kolor niebieski i konwalie! — szczebiocze druga — szalenie lubię konwalie!
— I ja również! Jak to przyjemnie, że zgadzamy się w gustach!
— A ciekawa jestem, czy woli pani brunetów, czy blondynów? — konfidencyonalnie pyta znów pierwsza.
— Naturalnie, że blondynów!... No, ale cza-