Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

postać Eli, dopóki czarna suknia nie znikła mu z oczu w głębi korytarza.
Potem ręką gwałtownie ścisnął skronie, jakby myśli rozproszone chciał zebrać, i zwolna za zdziwionym potrosze jego opieszałością felczerem do sali operacyjnej podążył.




Tegoż dnia wieczorem Ela siedziała przy stoliku w swoim małym pokoju; książka rozłożona leżała przed nią; nie czytała jednak; ręce splótłszy nad głową, patrzyła w dal, wsłuchując się w krople deszczu, uderzające o szyby. Myśli jej błądziły kędyś w przestrzeni; sama nie mogłaby sobie zdać sprawy z tego, co się działo w jej duszy. Czuła tylko, że zaszło coś dziwnego, co zamąciło nagle ciszę, co ową rezygnacyę, jaką wyrobiła w sobie, zachwiało. Poco stanął teraz przed nią, właśnie w tej przełomowej chwili życia, kiedy postanowiła pracować z zupełnem zaparciem się siebie, kiedy serce swe złożyła w ofierze, ból własny wcisnąwszy głęboko na dno duszy, cała cierpieniom innych tylko pragnąc być oddana? Poco?... Poco?... Pytanie to sprawiło bolesny niepokój, odrywało myśl od raz obranego celu, budziło żal bezwiedny za jakiemś nieuchwytnem, daleko poza nią pozostałem marzeniem o szczęściu.
Miała teraz przebyć „postulat,“ potem kilka