Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

to szaleństwem. Serce czyjeś skrępować i pieczęć swoją na niem przyłożyć: „To moje!...“ A jeśli ono dla innego zabije?...
Myśli jego krążyły jak w zaczarowanem kole, obezwładniając energię. Jak na złość, kilka razy tego wieczora o kwestye analogiczne z jego myślami potrącono; była właśnie mowa o jakimś niedoszłym do skutku związku kolegi.
Szklarski bardzo sceptycznie o małżeństwie się wyrażał. Mówił, że to jest nienormalnie zorganizowana instytucya, której celem jest szczęście, a przeważnie nieszczęśliwych tworzy.
Tadeusz zbywał żartami, wyprowadzając etymologię słowa małżeństwo stąd, że mało jest takich, którzy się żenią.
Doktor Razowicz znowu nad wychowaniem kobiet się rozwodził:
— Bo one — mówił — nie umieją być w miarę mądre, w miarę czynne, umiarkowanie samodzielne... Może takie mam psie szczęście, ale te, które spotykałem w życiu, były albo „muślinowe,“ eteryczne, anemiczne, jednem słowem gatunek nieużyteczny, jak cacka porcelanowe, albo ów typ poczciwych, zahukanych, o wązkim, „kurzym“ horyzoncie myśli, który na mnie przeraźliwą nudę sprowadza. Albo znów inna kategorya, mających samodzielne poczucie swej siły, ale wpadających w ostateczności: poza, frazesy i bezładna mieszanina sprzecznych teoryi.