Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nagle, skłaniając głowę, — przyjaciel i towarzysz brata pani.
— Znałam już pana z listów Tadeusza — rzekła Eliza, onieśmielona trochę i wzruszona. — Dziękuję panu! Dziękuję z całego serca za przysłanie telegramu i za wszystko, co pan robi dla brata!
Bolesław objął spojrzeniem jej wdzięczną postać i w oczach jego zamigotały ciepłe, dźwiękiem jej słów w duszy wykrzesane iskierki.
— Jaka miła!... Wydaje mi się, jakbym nagle kwiatek z pól naszych zobaczył!... — mignęło mu w myśli.
Głośno zaś odrzekł:
— Przepraszam najmocniej, żem pozwolił sobie telegram do pani wprost, a nie do ojca zaadresować. Bałem się potem, że zanadto panią przerazi. Wysłałem go w chwili, gdy życie Tadeusza było rzeczywiście w wielkiem niebezpieczeństwie. Przebywał straszny kryzys...
— A teraz? — zawołała Eliza, podnosząc głowę i utkwiwszy weń pełne niepokoju spojrzenie. — Jak go pan znajduje?...
W oczach jego chciała wyczytać prawdę, niezależnie od tego, co jej powie.
— Niech pani będzie zupełnie spokojna — rzekł łagodnym lecz stanowczym tonem: — niebezpieczeństwo już minęło, gorączka trwa jeszcze i dlatego trzeba ostrożnie postępować, aby nagłe wrażenie nie zaszkodziło w dalszym normal-