Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

chem! — mruczała Maryanna, drepcząc z kąta w kąt i rozpoczynając na raz kilka zajęć.
— Kiedy bo Maryanna więcej jest roztrzepana ode mnie — śmiała się Ela. — Co to musiało być za młodu! trzpiot był straszny! co?...
Maryanna jakoś nagle udobruchała się i przestała się irytować na wtrącanie się panienki do roboty.
Miała słabostkę opowiadania przy każdej sposobności jakichś epizodów z czasów młodości, kiedy była „piękną i młodą,“ na co zresztą świadków nie miała, więc należało jej wierzyć na słowo.
Ela od lat najmłodszych pamiętała ją taką samą pomarszczoną i zwiędłą. Dwadzieścia lat przebyła w domu Horoszkiewiczów, co jej dawało prawo do poufałości, ceniono ogromnie jej nieskazitelną uczciwość i przywiązanie do swych państwa, a za to wzamian wybaczano tysiące drobnych usterek, gdyż z powodu wieku zapominała się ciągle starowina.
Eliza rosła prawie samotnie: brat, o lat kilka starszy od niej, wychowywał się w Warszawie, przyjeżdżał tylko na wakacye do domu i to w ostatnich latach pobytu w gimnazyum przyjmował kondycye, tak, że Ela widywała go rzadko, chociaż przywiązanie jej dla Tadeusza graniczyło z pewną egzaltacyą, szczególniej od czasu, gdy na uniwersytet wstąpił, a potem niespodzia-