Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stary jakiś miesięcznik, którego odszukiwanie wśród zakurzonych foliałów wydawało mu się nieznośnie nudnem.
Domyślił się od razu, jaka to dobroczynna wróżka jego życzeniu cichaczem uczyniła zadość, chociaż Stasia za nic w świecie przyznać się do tego nie chciała.
Fakty takie powtarzały się codziennie; były to niewinne tajemnice, które w danej chwili skromne jej szczęście stanowiły.
Dziś, kiedy z twarzy Zofii jak gdyby spadła na chwilę maska konwencyonalnej uprzejmości i przybranej słodyczy, kiedy ujrzał Stefan źle tajoną zawiść, z jaką spoglądała na Elizę, — porównywając Zofię ze Stasią, przyznał w duszy wyższość tej ostatniej.
— Brzezik miał racyę — mówił sobie. — Panna Skalska niewarta jest rozwiązać rzemyka u obuwia tej dziewczyny.
I postanowił sobie wynagrodzić Stasi chwilowe odstępstwo; co więcej, zaczął naraz rozważać na seryo, czy za parę lat, gdy się los jego ustali, a Stasia stałą mu pozostanie, nie byłoby mu najmilszą dozgonną towarzyszką to dziewczę skromne, poczciwe i serdecznie do niego przywiązane?...
Edward nie unikał teraz spojrzeń pani Meny — owszem sam ich szukał.
Zdawał sobie zupełnie jasno sprawę, że rozpoczyna grę niebezpieczną, ale się nie cofał.