Strona:Natalia Dzierżkówna - Ela.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i nie we właściwym stroju... — rzekł, wciąż pokorą kokietując panie.
W gruncie rzeczy hr. Michał chciał zostać i ceremoniował się, będąc pewnym, iż go zatrzymają. Stał tak, trzymając kapelusz i szpicrutę w ręku, jakby namyślając się, co ma uczynić.
Wpatrzona w niego pani Skalska miała wyraz błogości w twarzy, jak gdyby się przed nią niebo otwarło!
Zosia, uśmiechnięta filuternie, przegięła główkę z minką piękności, która wie dobrze o sile wdzięku, jaki posiada.
Hr. Michał pozostał na kolacyi; ale od chwili, gdy przedstawiono go Elizie, pochłonęła ona tak dalece jego uwagę, że oblicze pani Skalskiej utraciło naraz wyraz błogości, a pani Zuzanna usłyszała nad uchem szept jej, do syku węża podobny:
— U tego waszego hrabiego, jak widzę, co obrazek to modlitewka!...
A hr. Michał, siedzący przy stole pomiędzy pannami, zdawał się bawić wyśmienicie. Należał on do rzędu ludzi, nieodznaczających się jednostajnością usposobienia; miewał niekiedy napady dziecinnej prawie wesołości — wtedy był dowcipnym, rozmownym, zdolnym, jak się wyrażała o nim Mena, umarłego z grobu poruszyć!... Czasem znowu miewał „ses lunes,“ jak mówią Francuzi: stawał się apatyczny, zamknięty w sobie, unikający towarzystwa, znudzony i na in-