Strona:Narcyza Żmichowska - Prządki.pdf/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nia; lecz trup położył na złączonych dłoniach naszych swoje wilgotne, zlodowaciałe palce — i zadrżałam od zimna.
— Maryo — czart mówił — jeśli mnie chcesz kochać, musisz się zaprzeć wszystkiego, wszystkiego, co ci dotychczas świętem się zdawało, Maryo, wszystkiego.
Milczałam.
— Maryo, czy chcesz mnie kochać?
Milczałam jeszcze.
Wtedy on pochylił się ku mnie swojem białem czołem, spojrzał swojemi czarnemi oczyma. Był posępny, lecz piękny, jak niebo wśród burzy, i odezwał się znowu takim słodkim głosem... och! tak słodkim, że nie wiem, czemu Pan Bóg dał go kusicielom.
— Maryo, ja ciebie kocham.
— Ja ciebie kocham — powtórzyłam wtedy.
— A więc zapierasz się Boga Ojca? — zawołał z dziką radością.
— Zapieram się Boga Ojca.
— Zapierasz się ukrzyżowanego Chrystusa?
— Zapieram się ukrzyżowanego Chrystusa.
— I Ducha Świętego?
— I Ducha Świętego.
— I Panny Maryi, patronki twojej?
— I Panny Maryi, patronki mojej.
— I Świętych Pańskich i Aniołów Bożych.
— I Świętych Pańskich i Aniołów Bożych.
— Zapierasz się duszy twego ojca?
— Zapieram się duszy mego ojca.
— Zapierasz się duszy świętej matki twojej?