Strona:Narcyza Żmichowska - Prządki.pdf/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

to przepyszna złocista kareta, za nią mnogi orszak konnych rycerzy, a z karety wyglądała głowa mężczyzny, tak pięknego, jak ona była piękną. Gdy się oboje postrzegli, to już nie mogli i nie chcieli patrzeć gdzieindziej. Książę, bo to był bogaty i możny książę ten śliczny chłopiec, kazał stanąć, zawołał dziewczyny i rzekł jej:

Piękna jesteś, dziewczę moje,
Jako anioł w niebie —
Pojedź ze mną — perły, stroje,
Wszystko dam za ciebie.

A ona też z radością i bez myśli odpowiedziała mu:
— Och! pojadę, pojadę, mój śliczny panie, i będę twoją!
Książę wyciągnął do niej ręce i posadził obok siebie, a ona, wsiadając, baczyła tylko, żeby pięknych kwiateczków nie uszkodzić sobie. Dopiero, gdy już konie ruszyły: »Stańmy, stańmy! — zawołała — niech ja tylko na chwilę do chaty powrócę«.
Księciu na myśl przyszło, że piękna dziewczyna ma w chacie ojca i matkę, z któremiby się pożegnać chciała, więc, jej obie ręce na szyję zarzuciwszy, mówił:

Wpierw, nim wrócisz do twej chaty,
Pojmę cię za żonę,
Jedwabne ci sprawię szaty
I złotą koronę.

A ona znowu jemu: — »Stańmy, stańmy, niech ja tylko na chwilę wrócę, bo zostawiłam w skrzyni mój piękny sznur korali«.