Strona:Narcyza Żmichowska - Czy to powieść.pdf/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie, o tem nigdy nie słyszałam — przerwała dobroduszna Józia.
— To mnie bardzo dziwi — z lekkiem zgorszeniem odrzekła Leona. — Chaldejczycy Magowie pierwsi upowszechnili tę naukę. Jeden wojskowy, który niedawno był w Grecji na wojnie, powiadał, że tam jeszcze bardzo pilnie strzegą chaldejskich Magów przepisu. Gdy się co zepsuje, złamie, rozedrze, zwłaszcza też kiedy się szkło stłucze, nie wolno szkody żałować, tylko wszyscy pilnują, aby coprędzej powiedzieć: „niech się na tem złe skończy“. I złe na tem się kończy, a jeśli kto ręce łamie, jeśli zaczyna „ah“ „oh“ wołać, to mu się ciągle coś gorszego przytrafia.
— A czy wolno żałować umarłych? — zapytała ponownie Józia.
— Umarłych?... — zawahała się Leona, może po raz pierwszy stawiono jej to zagadnienie, ciekawam jakby dzisiaj je rozwiązała: na szczęście li i udoskonalenie, czy na boleść tylko i niedołęztwo żal za umarłymi nam wychodzi? to pewna, że wtedy ominęła bardzo zręcznie stanowczą odpowiedź. Niecierpliwie wzruszywszy ramionami, zgromiła biedną Józię: — ja mówię o rzeczach, które się tłuką, rozdzierają, łamią, a ta mi tutaj z umarłymi wyjeżdża. Pilnuj się, Józiu, żebyś nie poszła kiedy za pana Filipa z Konopi.
— Lecz co za styczność mają z atramentem te wszystkie greckie i chaldejskie koncepta? — odezwała się moja siostra.
— Tę styczność, że im większą kto szkodę poniesie przez jego rozlanie przypadkowe, a im mniej się w pierwszej chwili przestraszy, tem szczęśliwsze znaki czarna plama odrysuje.