Strona:Narcyza Żmichowska - Czy to powieść.pdf/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

towarzyszące urządzeniu nowego domu dla nowo skojarzonej pary.
Ciotka Joasia na dwa dni przed ślubem z Warszawy przyjechała, mąż jej wymówił się listownie nawałem bardzo pilnych interesów. Dostałam od ciotki najpierw burę za to, żem się szkaradnie opaliła, a potem śliczną muślinową sukienkę z zakładkami, różową szarfę i różowe atłasowe trzewiczki. Józio nie uniknął też wymówki za swoje opóźnienie w naukach, choć Bogiem a prawdą, nie jego to było winą, lecz dość prędko się pocieszył aksamitną szafirową kurtką ze srebrnemi guzikami i parą białych, z kozacka przykrojonych majteczek.
Wogóle ciotka Joasia zdawała mi się, pomimo darów swoich, jeszcze surowszą i sztywniejszą, niż kiedykolwiek. Dowiedziałam się później, że ją o pannie Stopkowskiej niekorzystnie w Warszawie uprzedzono i martwiła się wyborem swego brata, choć nikomu się do tego nie przyznawała, bo zrywać już było zapóźno. Do państwa Staszewskich zjechała drugostronnie rodzina panny młodej. Dziadek, chudy, wysoki, lekko pochylony, z długim, jak mleko białym, na ramiona spadającym włosem. Ciotka, czterdziestoletnia panna, wysoka także, ale tłusta i z mocno czerwonemi na okrągłej twarzyczce rumieńcami. Ojciec wreszcie, to ciągłe wszystkich bliższych swoich utrapienie, niski, pękaty, łysy, kosooki, z krogulczym nosem, z siatką krwawych żyłek na policzkach i mocno ku przodowi wystającemi szczękami.
Wesele odbyło się dość cicho u państwa Staszewskich. Nazajutrz przeprowadziny daleko suciej i szumniej w Mielinku obchodzono. Babunia przez dwa dni tylko odpoczywała po tak niezwykłem w jej wieku utrudzeniu; trzeciego dnia jużeśmy się wszyscy wraz z ciocią Joasią do Warszawy wybrali.