Strona:Narcyza Żmichowska - Czy to powieść.pdf/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Takiej światowej, przebiegłej, wykształconej osobie nietrudno było prostodusznego wojaka zbałamucić. Więc go też zbałamuciła; nie bez przyczyny używam tego wyrażenia; jak inni, tak i wujaszek nie pokochał się w pannie Malwinie, lecz dał jej się zbałamucić. Pochlebiało to jego miłości własnej, że go wśród innych wyróżnia, za dobrą monetę przyjmował jej piękne słówka o bohaterach świeżo rozegranej epopei, jej rozczulenia nad losem poległych i zawiedzionych, ale to jeszcze miłością nie było. Dopiero gdy na nieszczęście jeden z sąsiadów dał się słyszeć, że taka panna Stopkowska nigdyby za takiego pana Kalińskiego nie poszła, on się poczuł w honorze swoim obywatelskim i kapitańskim dotknięty. Szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie; a cóż to, on, oficer wielkiej armji, gospodarz na dziedzicznym kawałku ziemi, ma być niższym od jakiejś warszawianki, córki bankruta, dlatego, że u wielkich pań na balach bywała i po francusku szczebiocze? Otóż ludzie się przekonają, czy jej nie dostanie, jak tylko szczerze o tem pomyśli.
Tylko szczerze pomyśleć niełatwo mu było przez czas jakiś. Miał obowiązki względem matki, którą za rzeczywistą właścicielkę pozostałego majątku uważał, miał obowiązki względem siostry, którą sam sprowadził i przez całe życie u siebie zatrzymać byłby pragnął. Bił się z myślami, zastanawiał, kombinował, tworzył różne projekta o wzięciu na swoje imię osobnej dzierżawy. A tym czasem panna Malwina ciągle się roztkliwiała nad jego szczęściem rodzinnem, nad poważną i czerstwą starością jego matki, nad wdziękiem i szlachetnem ułożeniem tej zachwycającej, kochanej pani Hołosko, nad grzecznością i dowcipem tych dwojga jej dziatek milutkich, aż nakoniec w złej godzinie wymusiła na wuju naszym to stanowcze zapytanie: