Strona:Narcyza Żmichowska - Czy to powieść.pdf/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

piło i po dniach kilku, sam nic o tem nie wiedząc, ze światem, coraz więcej koło niego poważniejącym, rozstał się na wieki wieków.
— A co się działo przez cały ten czas z Teklunią, z matką naszą?
Jej wspomnienia miały być kiedyś ukojeniem wielu smutków, wielu ciężkich choć dziecinnych zmartwień biednej sierotki, która tak się czuła opuszczoną i zaniedbaną, że gdyby jej poczciwa ciotka Rózia nie przeniosła czasem w minione lata i wśród wskrzeszonych jej słowem zmarłych nie stawiła, to ona, sierotka, w nienawiści, kłamstwie i zazdrości bardzo koszlawoby się rozwinęła. Co więc później o matce słyszałam, to i później napiszę dopiero.
Większa część zebranych tutaj podań rodzinnych pierwej daleko, bo już w Mielinku mi się dostała. Z początkiem ich łączy się pamięć ważnego dla mnie, osobliwego, nieznanego do tej chwili zdarzenia, najpierwszej w życiu pokuty. Śliczny kantorek babuni stał się tego nieszczęścia powodem.
Gdy się nasłuchałam różnych bajek o cudownych skrzyniach, o lampach Aladyna, przyszło mi na myśl, że i ten mebel starożytny, skrytkami napełniony, musi w sobie coś nadzwyczajnego zawierać. Może nawet bez wiedzy babuni znajduje się tam jakie miejsce tajemnicze, w którem czarnoksiężnik jaki pod słowem zaklęcia nagromadził pełno skarbów, djamentów, zabawek. Tak mi się tem głowa nabiła, że gdy mi się czegokolwiek zachciało, to zaraz myślałam: „w kantorku i to byc musi“! Miałam już tyle sprytu, że się przed nikim, nawet przed Marcyną nie zdradziłam z moich przypuszczeń. Raz jednak zachciało mi się bardzo niebieskiej ze srebrem sukienki dla mojej lalki. Niebieska ze srebrem na portrecie