Strona:Narcyza Żmichowska - Czy to powieść.pdf/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pewną. Wszystkim znajomym, a w końcu i panu Florjanowi powiedziała, że gotowa jest pójść nietylko za starego dziada z pod kościoła, ale nawet za samego pana Florjana, byle się od macochy uwolnić. Pan Florjan, poprzestając na tem uczuciu, dopominał się, żeby zaręczyny natychmiast odbyć, a dzień ślubu oznaczyć. Siekierscy się przelękli takiego pośpiechu, przelękli jeszcze bardziej, gdy przez Ewę podmawiany pan Florjan zażądał pewnych układów co do majątku i co do kosztowności przez zmarłą matkę pozostawionych. Wynajdywali coraz to nowe powody do zwłok, mitręgi; tym czasem pan Jan z boku przez wspólnych znajomych nasunąć kazał chorążemu, że z nim daleko łatwiej przyszłyby rachunki; gdyby na jego wolę ten interes zdano, wyrzekłby się wszelkiej do posagu pretensji. Panna Ewa tylko oparła się jego zbyt krewkiej szlachetności.
— Nie wyrzekaj się; dosyć na teraz, że wymagać nie będziesz.
Co do głównego celu, rada okazała się skuteczną.
Chorąży z dwojga złego wybierając, wolał już córkę za Kalińskiego wydać, bez oznaczonego terminu jakiejkolwiek wypłaty, niż za pana Florjana z nieuniknionym procesem. Proces dopiero znacznie później po śmierci chorążego się rozpoczął. Sancita konfederatów targowickich na stronę chorążyny go rozstrzygnęły. W dziewięćdziesiątym czwartym roku wznowiony i niepopierany pod sądami pruskiemi, przy stosunkach ówczesnych męża Karolci i Walusia Siekierskich zagmatwał się i dostarczył materjału na tak długie szykany, że jeszcze na pensji u pani Wilczyńskiej mogłam sobie roić o tych sumach bajońskich, które z wygraną na mnie i na Józia spłynąć miały.
Tymczasem państwo Kalińscy bardzo szczęśliwie