Strona:Narcyza Żmichowska - Czy to powieść.pdf/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

że była drugą żoną pana Kalińskiego, młodą i piękną, gdy on już dobrze piąty krzyżyk przekroczył. Wpływem swoim przerzuciła go z partji francuskiej na stronę elektora; elektor, wdzięczny za tę przysługę, męża starostwem obdarzył, a ją samą na dwór drezdeński zaprosił. Nawet oręż Karola XII, nawet zrzeczenie się tronu przez Augusta, nie zachwiały wierności państwa Kalińskich; on się wieszał przy Denhoffie, marszałku konfederacji sandomierskiej, ona za granicą lepszych czasów czekała. Gdy lepsze czasy nadeszły, pokazało się jednak, że mężowi szczęśliwiej się wiodło, niż żonie; mąż wrócił z pełnym trzosem, z pełnemi sreber, futer i innych kosztowności wozami; żona wróciła z nudą w sercu, ze zmarszczkami na twarzy i gorzkim w życiu zawodem. Dumna, gniewliwa, wszystkim wkoło siebie dokuczała, aż ją po śmierci ojca młody pasierb za niespełna rozumu podał i w klasztorze zamknął. Według innej wersji, piękna pani z portretu była wprawdzie gorliwą zwolenniczką elektora, ale nie była żoną Kalińskiego; zawróciła mu tylko starą, pokiereszowaną na wiedeńskiej wyprawie głowę, bo go potrzebowała do tajemniczych z Przebędowskim konszachtów.
Za opuszczenie stronnictwa Kondego dostał od niej tę różę, którą właśnie na portrecie przy sercu trzymała; portret sam sobie kupił, a resztę nagrody egzekucjami ściągnął, gdy pod laską Denhoffa tak zwani konfederaci szeroko kraj plądrowali. Synem tego, jak wuj Kazimierz o nim się wyrażał, „romansowego łupieżcy“, był mój groźny prześladowca, z którym sam na sam w stołowym pokoju zostać nie lubiłam. Dziś już nie przypominam sobie tak wyraźnie rysów jego twarzy; wiem tylko, że było coś bezmyślnie dzikiego w tych oczach, które na mnie, gdziekolwiek stanęłam, patrzyły; w tym karku