Strona:Narcyza Żmichowska - Czy to powieść.pdf/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W kilka lat później nanowo zaczął żonie dokuczać i klął się na wszystkie świętości, że on sam przygotował tę bransoletkę na wiązarek dla jejmości, lecz widząc jejmość zbyt głęboko żartami jego strapioną, na pocieszenie jej o innym zaczął myśleć prezencie, a bransoletkę cichaczem jako ofiarę małoludków podsunął, by ją triumfem zadowolić i w dobry humor wprowadzić. Rzecz oczywista, że tak późne odwołanie wszyscy mu za kłamstwo poczytali i bransoletka przez trzy, jedne po drugich następujące pokolenia, z rąk do rąk przechodziła, wraz z wiernie zachowanem dla potomności świadectwem ciotecznej naszej prababki. W drugiem zaraz pokoleniu spadła dziedzictwem na linję poboczną i odtąd panowie Kalińscy mieli ją i narzeczonym swoim w upominku przedślubnym składali, ale Kalińskich już zabrakło.
— A wuj Kazimierz?
— Wuj Kazimierz według wszelkiego prawdopodobieństwa nigdy się nie ożeni. Ciotka Joanna nie ma dzieci. Syn Tekluni jedynym może być spadkobiercą.
Można łatwo się domyśleć, że Józio mnóstwem zapytań raz po raz przerywał legendę babuni; ja nawet, choć nieskoro odzywałam się w jej obecności, nie mogłam jednak powstrzymać mimowolnych wykrzykników:
— Czy być może? Czy to prawda?
Nareszcie, gdy babunia mówić przestała, Józio bardzo poważnie się odezwał:
— Moja babuniu, niech mi babunia powie, kto istotnie miał słuszność?
Babunia wzruszyła ramionami, ale w oczach jej coś wesołego zamigotało.
— Alboż ja byłam przy tem? alboż ja kiedy w życiu małoludków widziałam? ani małoludków, ani praprababki waszej, ani jej męża; każdy jak chce, tak sądzi