Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wagą, pod jaką pani z serca lub wyobraźni je wyda; na żadnej szalce, pod żadnem okiem nie zaciężą miljony!...
Ten cały monolog wewnętrzny pani krótkiem tylko odtrąciła potwierdzeniem: „Bardzo lubię tańczyć!“ Cha! prawda — pomyślałam sobie — taka młoda, powabna, szczęśliwa, czemużby nie lubiła tańczyć, z całą swobodą właściwą jej wiekowi, z całą radością spokojnej duszy i wolnego serca; tańczyć dla użycia i zabawy, nie dla artystycznych wrażeń i odurzenia. Szkoda jednak, że tak błogie usposobienie mojemu na ten raz usposobieniu zupełnie nie odpowiada. Kto wie, czy gdy jej wspomnę o moich nędzach jobowych, o nurach, wstrętach, zachceniach, kto wie, czy mię zrozumie? A oprócz tego jak we dwie będziemy tańczyły, każda na swoją stronę, to możemy już nigdy przy sobie nie usiąść — i zawołam — „Szkoda“ a pani złośliwie wypaczyła to słówko i usprawiedliwiała się niby, że są inne, które niezgrabniej od niej tańczą. Dzięki Bogu! ów jeden fałszywy wniosek przynajmniej na miejscu zaraz ubić podążyłam; zdawało mi się, że długi odsyłacz nawet do poprzedniego wykrzyknika przydaję, bo powiedziałam jednem tchnieniem — jabym wolała, żeby pani nie tańczyła wcale — to jest: wolałabym spotkać panią w chwili poważniejszej jej życia, rozmówić się z nią długo i szczerze, dowiedzieć od niej, jaki ma talizman na siłę bez walki, na uznanie bez potwarzy, na łaskę Bożą bez prawa światowego? Wolałabym jeszcze, żeby pani ciągle w jednem miejscu siedziała, żeby jej się chciało zaczekać na mnie, bo ja muszę wstać, gdy smyczki znać dadzą, muszę odejść, gdy mię pierwszy lepszy z tych panów zawoła; lecz pani takby łatwo było przecież jeden kontredans lub walc poświęcić, darować mi choćby na jałmużnę to za-