Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jakoś nam pomógł. Czy ta oczekiwana pani Kajetanowa nie zjawiła się, czy pan Zenon dojrzeć jej nie mógł, trudno mi było rozsądzić, ale czułam to dobrze, że mi przepadł mój pierwszy kontredans. Felunia okropnie się potem na swego męża rozdąsała za moją krzywdę.
— Ale bo ty się nie domyślasz nawet, jakim grzechem ciężysz na mojem sumieniu — rzekła do mnie, gdy chciałam jego postępowanie uniewinniać.
Byłam pewna, że mówi o grzechu złej rady; bez jej ustawicznych podszeptów nie byłabym się wprawdzie na smutną rolę zapomnianej lub uniknionej wśród tańczących narażała, lecz przeczuwając, jak to wielkiem być musi dla mojej Wili zmartwieniem, w inną stronę chciałam zwrócić jej myśli.
— Czy ty, Feluniu, zawsze męża za swoje grzechy łajesz? — spytałam jej żartobliwie.
— Zawsze, zawsze — odpowiedziała już trochę uśmiechnięta; — ja swoich grzechów na wyłączną własność mieć nie mogę; pobraliśmy się pod prawem zupełnej majątkowej wspólności.
— No, to wam na wspólność także absolucję udzielam.
— Obejdę się bez niej; musisz tańczyć i dużo nawet — a mówiąc to, chciała pójść znowu jakiego ochotnika ukwestować, lecz właśnie zbliżył się do nas jeden z poprzednio przedstawionych panów.
— Słyszałem, że pani tańczy? — wpół niby zapytującym tonem rzekł do mnie głosem.
— I bardzo lubi taniec — uprzedziła mię skwapliwie Felunia.
Grzeczny młodzieniec uprzejmie rękę wyciągnął; puściliśmy się w kręgi szalonego walca po wybornej Lannera muzyce. Jakoś od tej chwili nigdy zbyt długo na jednem