Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z większą swobodą niż na helleńskich marmurach wzdłuż wydatniejszego nosa się rozwijał; znać, że Lais Praksytelesa Tycjana szkołę przeszedłszy“... etc.
Czy to nie jest Balzac, i to w jego najbardziej problematycznej manji opisywania przez całe stronice nosa, oczu, cytowania wszystkich klasycznych obrazów i rzeźb, wszystkich galeryj? A kiedy jeszcze, w parę wierszy później, czytamy: „Przejrzyjcie państwo Lawatera, jeśli się naprawdę chcecie dowiedzieć, etc.“ — złudzenie jest kompletne.
A tych kilka stronic, które ciągną się od słów: „Święć się, święć się, dwudziesty piąty roku życia niezamężnej kobiety!“ Wszak to niemal parafraza Balzaka, przeniesiona w sferę odczuć i zainteresowań autorki. Jak Balzac „zrehabilitował“ kobietę trzydziestoletnią, czyniąc z tej okrzyczanej przed nim trzydziestki rozkwit subtelnych uroków kobiety-mężatki, tak Narcyza podejmuje tu śmielszą jeszcze w owej epoce rehabilitację dwudziestopięcioletniej panny, „starej panny“, w której opis wkłada cały ogień swej przekonywującej wymowy. Kiedy pisała te karty, może stała jej przed oczami dwudziestopięcioletnia Paulina Zbyszewska i niezapomniana idylla kurowska...
Nie w tem jednem, sądzę, przejawia się balzakizm Żmichowskiej. To są raczej zewnętrzne analogje; ale balzakizmem przepojona jest sama treść jej utworów. To włożenie w powieść najgłębszej treści i powagi życia, to odkonwencjonalizowanie bajki, przeniesienie punktu ciężkości na analizę psychologiczną, ten realizm duchowy utkany z drobiazgów życia, wszystkie te cechy talentu Żmichowskiej, pozwalają powiedzieć — bardziej jeszcze niż reminiscencje balzakowskie, jakich uczeni badacze dopatrzyli się w Pogance — że tędy przeszedł au-