Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

legającem przymileniem — wskaż praktycznie, szczegółowo, jakie-to żywioły, jakie potrzeby i władze drzemią w duszy mojej, ku jakim celom skierować je należy?
— Tylko ku najwyższym i najpiękniejszym, Augusto moja, tylko ku Bogu przez modlitwę, ku dobru ludzi przez poświęcenie.
Znów długa chwila milczenia zapadła.
— O Bogu jeszcze nie mówmy — odezwała się nakoniec Augusta, głęboko rozważywszy każde słowo swej przyjaciółki. — Są ludzie, którzy się tego imienia wcale zawsze a wcale nie boją. Co ranek i co wieczór z kilkadziesiąt razy je wymówią, a nie znać tego po nich tak samo się nienawidzą, tak samo kłopoczą, tak samo tańczą, śpią, jedzą, wino piją i w karty grają. Co do mnie, jestem lękliwsza daleko. Pozwalam sobie z własnem szczęściem żartować, pozwalam z prawami doczesnemi się kłócić, pozwalam odważnie wszystkie towarzyskie zasady probierzem sofizmu doświadczać; ale nie pozwoliłam sobie nigdy imienia Bożego nadużyć i pojęć moich o Bogu mniej pewną, mniej czystą myślą zamącać. Od czasu jak do rozumu przyszłam, nikt mnie nie widział, bym się kiedykolwiek w djamentowy lub złoty krzyżyk ustroiła. Sumienie moje nie znosi rażącej sprzeczności modnego świecidełka z godłem ofiary, boleści i śmierci. Tutaj, w ulubione moje ustronie, patrz Urszulko, prosty drewniany krzyż wnieść kazałam także. Nie klękam przy nim codziennie, aby codziennie wracać do zabaw, zbytków i grzechów. Oh! nie — kiedy ja raz u stóp jego czoła nachylę pokornie, kiedy raz obiema pochwycę rękoma i raz do serca przycisnę ten krzyż prawdziwy, ciężki, nieozdobny, to go już pewnie po ostatnią chwilę zgonu ani ludziom, ani szatanom wydrzeć sobie nie dam. Kto wie: gdybym się w przeszłość cof-