Strona:Nagrobek Urszulki.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ostatnie uporządkowanie cyklu, mimo widocznych usiłowań i pracy, nie dokonało przebudowy gruntownej, nie zespoliło wszystkich fragmentów tak, żeby skazy żadnej i śladu nie zostało po dawnych pomysłach. Niektóre dysonanse i dziś jeszcze występują widocznie i jaskrawo. Może więc mają trochę słuszności ci, którzy patrząc z punktu widzenia symetrji i ładu klasycznego, żałują, że poeta nie dał się Trenom „odleżeć“ i ponownie jeszcze układu ich nie sprawdził. Ale któż nam zaręczy, czy Kochanowski umyślnie nie poniechał wygładzania zbytniego, a wyprzedzając śmiało swą epokę wprowadził pewien nieład celowy, który tak umiejętnie naśladował rozterkę duszy znękanej, jakby pamiętnik wierny jego rozmyślań bolesnych i żalu szarpiącego.
Tem słuszniej jednak wychowankowie dawnej szkoły, puryści humanistyczni, mogli patrzeć na Treny niechętnie; widzieli w nich jak na dłoni wiele stron słabych, a zarzut „lekkości“, który Januszowski zanotował, wygląda jeszcze bardzo łagodnie.
Jeśli mimo tych usterek artystycznych dzieło zyskało pewną zwartość niezaprzeczoną, to zawdzięcza to przedewszystkiem konsekwentnie przeprowadzonej analizie jednego uczucia w jego kryzysie i najszerzej pojętym rozwoju. Niewątpliwie uczucie to jest po literacku wyolbrzymione, ale Kochanowski nie odstąpił zbytnio od prawdy psychologicznej, gdyż przy sprzyjającym nastroju nerwowym aktywność uczuciowa łatwo się potęguje, a boleść jednostkowa przeradza się często w kryzys, który wstrząsa całem życiem duchowem i trzeba środków najsilniejszych, by zyskać uspokojenie. Czy Kochanowski kryzys ten przeżył w tej sile, jak to dzieło literackie przedstawia, — to inne pytanie. Z chwilą bowiem, gdy zaczął układać poemat z cierpienia, gdy wszystkie jego fazy utrwalał w piśmie, stawał się jednocześnie obserwatorem i sędzią objektywnym tego zawikłanego procesu; wolno mu więc było wykonywać doświadczenia i zadrażniać stan i tak podniecony (tren XI!) dla uchwycenia głębszych, dosadniejszych wrażeń. W całości jednak, mimo eksperymentów tych i uzupełnień (a może właśnie dzięki nim), obraz przeżycia duchowego ma wszelkie cechy prawdy pospolitej