Strona:Na Sobór Watykański.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rady co do ceremonjału i liturgji kościelnej, żeby kulturalnemu społeczeństwu oszczędzić wzruszeń estetycznych, dobrych dla Afryki Środkowej... Od literatów i uczonych, tych „pogan i heretyków“ wartoby nauczyć się choćby jednej rzeczy, jak należy umieć przyzwoicie pisać i szanować cierpliwy papier...
Niestety! Jakże często i jak daleko sferom hierarchji do tego! Triumfuje na całej linji parafjańszczyzna pojęć. Nie rzekł im Chrystus na górze pożegnania w Galilei, jak „ex cathedra“: „Idźcie i uczcie się od wszystkich narodów“, ale „idźcie, nauczajcie wszystkie narody“. Idą więc i nauczają, zaufani w „mądrość bożą“. Nauczają nieraz dogmatów takich, od których uszy uwiędłyby prawdzie, gdyby je miała.
Proponowano mi rozpisać ankietę do całego świata i naznaczyć miljon dolarów nagrody w złocie za wynalezienie księdza (im wyżej, tem trudniej), któryby nie był ani trochę chory na tę „lues dogmatica“, zarazę dogmatyzowania: wszędzie i zawsze, w czas nie w czas„ potrzeba czy nie potrzeba, jest racja, czy „być musi“. Istotnie, choroba ta powszechna wśród duchowieństwa katolickiego. W mniejszej lub większej mierze zapada na nią każdy ksiądz. Każdy też staje się wskutek tego, aż do chorobliwej przesady żywą, chodzącą fabryką mniejszych i większych dogmatów. I jeśliby przypuścić taką szybkość produkcji, jak we fabryce automobilów Forda — co kilkadziesiąt sekund nowe auto — to proszę sobie pomyśleć, jak olbrzymią