Strona:Na Sobór Watykański.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się na dogmacie, żyje dogmatem, rośnie dogmatem.
Nietyle jej wszakże chodzi o ilość, ile o jakość — pewność, trwałość, wartość — owych zdań i mniemań, wygłaszanych bez liczby przez każdego, który uważa, że mu P. Bóg drogocennego daru mowy nie odmówił.
I tu się zaczyna zrozumiały konflikt.
Świat powiada. Ograniczoność umysłu ludzkiego jest tak wielką, a mnogość i głębia rzeczy widomego i niewidzialnego świata jest tak bezdenna, że mowy być nie może o niezmienności zdań w jakimkolwiek zakresie, o wiecznotrwałej pewności dogmatu. Stan dogmatyczny umysłowości ludów wyraża się formułką Heraklita: „panta rej“ — „wszystko płynie“. Najpewniejsze zdawałoby się zdania uczonych dzisiejszych poprawiają uczeni jutra. My dziś nie wierzymy już temu, cośmy twierdzili wczoraj.
A Kościół utrzymuje: Prawda, że umysł jest ograniczony, ale i przedmioty poznawalne są również ograniczone. Niekiedy są wcale niewielkie, wprost małe i drobne. Przecież umysł dziecka ogarnie tę „wielką prawdę“, że ma dwie raczki i dwie nóżki, a u każdej po pięć paluszków. Najbardziej umysłowo nierozwinięty dzikus zdoła posiąść tę prawdę, że ogień spala a woda zatapia. I trzymać się będzie narówni z profesorami uniwersytetów tego powszedniego dogmatu — po wszystkie czasy istnienia ludzkości.
Natomiast na terenie prawd niepowszednie-