Strona:Na Sobór Watykański.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

katolik w Nazarecie. Praca taka dźwigać musi zbiorowość. Kultura duszy jest duszą kultury Kościoła. To też uroczystości beatyfikacyjne i kanonizacyjne dusz wybitnie świętych nie należą wcale do rzadkości. Mało tego. Pracuje tysiące piór i tysiące głów w zakresie autokrytyki stosunków kościelnych. Zawsze znajdują coś do poprawienia. Wzmagać się musi autokrytyka zwłaszcza dziś, kiedy Kościół coraz bardziej zdaje się żyć pod znakiem rekolekcyj. Autokrytyki więc naogół nie brak.
Ale wyszkolona bystrość spostrzegawcza naszych czasów odnajduje w tej autokrytyce dwie potężne wady, na które ona niemal umiera. Pierwsza i może główna wada polega na tem, że autokrytyka zawsze była, jest i będzie tylko jednostronną, nadto, że jest dla siebie nadzwyczaj łaskawą... Łaskawą aż do rozpaczy! Przez francuskie rękawiczki z chińskiego jedwabiu karać się będzie do końca świata! Autokrytyka w dziewięćdziesięciu wypadkach na sto raczej rany wcale nie dotknie, byle nie musiała syknąć z bólu przy opatrunku. — Powtóre, autokrytyka w Kościele katolickim jest jednostronna nie tylko nazewnątrz, ale i nawewnątrz. Krytykuje bowiem i do poprawy nagania hierarchja wiernych, — a kto skrytykuje, kto napędzi do poprawy hierarchję? Chyba tylko ona sama siebie, bo wiernym droga do krytykowania hierarchji — zamknięta!
Jakto zamknięta?
Na cztery spusty i na wszystkie zamki.