Strona:Na Sobór Watykański.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

PYCHA RZYMU.



Rzym z biegiem wieków stał się wykładnikiem katolicyzmu. Nadał mu swą nazwę, chodzi w jego chwale i blasku, ale musi się też rumienić za wszystkie jego braki, niedomagania i błędy. Zawini hierarchja — Rzym winien, pokpi sprawę kto z katolików świeckich — cień pada na mury Watykanu.
I nic w tem dziwnego. Skoro Rzym skupił w swem ręku wszystkie nici władzy w katolicyzmie, skoro centralizację posunął do szczytu możliwości, zatem wziął na swe barki całą odpowiedzialność za wszystko. Ludzie lubią najkrótszą drogę do mety. Zarzuty przeciw katolicyzmowi skierowują pod adresem jego przedstawiciela, Stolicy Apostolskiej. Tam się piszą prawa, stamtąd wychodzą wszelkie decyzje, z Rzymu rządzą światem sumień, zatem w Rzymie odpowiadają także za rezultaty rządów — dodatnie lub ujemne. Słowem Rzym stał się ewangelicznem miastem na górze wzniesionem, według porównania Chrystusowego, i musi być przygotowany na to, że oczy całego globu nań patrzeć będą. A patrzeć z tem pilniejszą uwagą, że na cały świat z tej wyżyny rozlega się przez wieki wołanie: „Świętymi bądźcie! Bądźcie doskonałymi!“ Nawoływany do doskonało-