Strona:Na Sobór Watykański.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Powtóre, nie chodzi o „kobiety“, „siostry“, lecz o jedną „siostrę“, z którąby się mógł „wodzić“ publicznie, nie gorsząc nikogo, do którejby miał takie codzienne prawo, jak do jedzenia i picia. Bo niechby się był Paweł odważył „wodzić“ z „osobą pobożną“, nie żoną!... Publicznie, na oczach Kościoła! Zostałby świętym! W sam raz! — Takim samym, jak każdy egzegata Pisma św., gdyby coś podobnego zrobił.
Czy egzegeci nie podpowiedzieli nigdy tego tekstu twórcom prawa kanonicznego? A czasby najwyższy to uczynić. Bo zmuszać setki tysięcy ludzi, przeciętnych ludzi, gdyż takim był, jest i do końca wieków pozostanie ogół duchowieństwa, zmuszać ich mówię do heroizmu, toż to znaczy pchać dziesiątą ich część na drogę grzechu, a połowę łamać życiowo. Kto tego nie rozumie, ten jest — — — sam nie wiem, co powiedzieć na pochwałę jego zdolności umysłowych — jest conajmniej ogromnie tępy, choćby purpurę nosił.
Weźmy wzór — pierwsze wieki Kościoła. Na piętnastu Apostołów było trzech celibatarjuszów: Jan, Paweł, Barnaba, zatem jedna piąta. Cztery piąte miało żony. Pierwsze wieki Kościoła znają także papieży, biskupów i świętych biskupów, żonatych i dzieciatych. Dlaczegożby dziś nie postawić kwestji celibatu tak, jak ją postawił pierwszy Kościół i Apostołowie i Apostoł narodów i sam Chrystus?