Strona:Na Sobór Watykański.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nikt nikogo nie zmusza. Młodzi księża niech próbują swych sił, całkowicie, albo też częściowo. Mówię „częściowo“, mając na myśli małżeństwo dziewicze. Znam rodzinę niekapłańską, idealnych ludzi dwoje, którzy ze sobą żyją jak brat z siostrą. Takie rodziny na pewno się znajdą na plebanjach. A ogół pójść może drogą właściwą ogółowi: zwykłej cnoty.
Jestem najgłębiej przekonany, że wprowadzenie współzawodnictwa celibatu, zamiast przymusu, wyda o wiele obfitsze i trwalsze owoce idealizmu i ofiary wśród sfer duchowieństwa. Podniesie poziom osobistych aspiracyj każdego. Kobiety zaś nie zepchnie do roli samicy, o którą się walczy na zabój, tylko da jej piedestał czcigodnej człowieczej wzniosłości, przed której zaletami i kapłan pochyla czoło, prosząc ją o zaszczyt współpracy w swej niebiańskiej misji. A wreszcie usunie wszystkie głupstwa i skandale. Każdy z wiernych z głębszą czcią uchyli czoła przed kapłanem-człowiekiem ofiary, i nie będzie miał podstaw do pogardzania kapłanem-człowiekiem. O to zresztą, by ksiądz, mąż jej stanął w oczach wiernych jak najwyżej, postara się już najniechybniej żona z kobiecym instynktem, „nosem“ i przemyślnością.

IX.

Wszystko to być może prawda — powiedzą mi chórem prawnicy kościelni — ale to niepo-